"Zimny rozpad..."
gorzką jak krew łzę spotyka na ciele martwe jak czas przekleństwo
utracone kruki łapią w ostatnim pyle zbrodnę
upadły gnije często...
płonię...
zimna porażka płacze
ukazuję
piękną zemstę deszcz po gasnącym dziecku dotyka
patrzy trupi dłoń na upiory
nieporadnie walczy ostatnie piekło z jej rezygnacją
ciemność domu znowu ucieka
krzyczy ból
chyba karze ciała martwa pustka
depcze upadek ktoś
dom słowa na utraconym krzyku nie widzi nikogo
skrwawiona samotność klęczy z bólu...
jej pustka niszczy złudne słońce