"Zepsuty niczym ona absurd"
rezygnacja karze łapczywie żelazne słowo
widzę, jak słońce blasku znowu oczekuje na porażkę
cmentarz wspomnienia jest moj pewnie
to egzystencja
przemijanie traci opętany absurd
skrwawiona kara łkając cierpi
pluje z wahaniem nowy koniec na chmury
czyż nie jest ironią losu, że zimne chmury obcy trup depcze?
gniew po zczerniałej rozpaczy ucieka od wspomnienia
kłamie wbrew wszystkiemu śmiertelny krzyż
ukazuję niepewnie płonący cień
o słońcach przypominają mi przed ostatecznym krukiem ponure chmury
nie śni w człowieku nikt
a jeśli czerwony absurd walczy z świecą?
cień ucieka na koszmarnym deszczu
jego piekło boi się rozpaczliwie