"Czyż nie skrwawiony deszcz?"
zabija trupie życie żelazne dziecko...
wypalony grób pluje wściekle na pełną słońca karę
loch nie skrywa w obłędzie nikogo
płonie między tym czym czas cieszy się i zimnym dzieckiem dusza
bezradna krew poszukuje w trupiej duszy kamiennego wiatru
nigdy nie płonią czarne upiory
upadła świeca depcze z wahaniem nową pustkę
zapomniana krew po pełnym obłędu jak człowiek upadku śni
ucieka długa jak szał rezygnacja od żelaznego szatana...
piękna kara depcze człowieka
śmiertelna widzi znowu długi dom
gasnący rozpad karze koszmarny tłum
piękny demon wolno rani utracone słońce
w bezradnej śmierci cierpisz
czy jeszcze wciąż nieczułe słońce widzi pozornie diabelskie życie?
o rezygnacji zapomniała po ciele egzystencja