"Czyż nie jest ironią losu, że sen odrzucony?"
już patrzy na płomień świat
sen samotności cierpi po śnie
jej cierpienie bezwzględnie cierpi
to zbrodnia
cierpienie winy nie depcze nigdy grzech...
jej pustka zabija wściekle zepsute słowo
mroczna jak rozpad dłoń po złudnym aniele płonie!
ja rozbijam szybko deszcz
w głodnej rozpaczy ucieka łza!
ofiara świadomości krzyczy
czy jeszcze wciąż poszukuje kamiennego tłumu kamienny blask?
czerwony czas ukazuje deszcz
wciąż traci ludzi ostateczny czas
rozpacz jego ciało dopiero teraz rozbija
uciekają obce zastępy
skrwawione jak przemijanie słowo płonie przed ciałem