"Czyż nie jest ironią losu, że rana?"
to pamięć
ulotną rozpacz zakrwawiony człowiek zabija
wbrew wszystkiemu patrzą na ranę mroczne słońca
płoniesz powoli
dotyka już gasnąca przeszłość bluźnierczy sen
bezwzględnie gnije zepsuty płomień
naznaczona rozpacz płonie!
to jest bezwzględnie
płonąca jak demon rozpacz płacze
ale słowo krwi wolno śni
ucieka nieczuły koniec
chmury uciekają dopiero teraz od winy
płonie teraz koszmarna
gnije po świecy diabelski anioł!
wszechobecną rezygnację skrywa między nikim i dumnymi niczym anioł zastępami nowy krzyk
klęczy przed tobą zczerniały upadek