"Czyż nie jest ironią losu, że słońce?"
po zniszczeniu spotyka zniszczenie wypalone słońce
płaczę
wypalony sen ucieka na wietrze
jego rozpad płonie
widzę, jak wyklęty anioł kłamie na głosie
w nas zapomniał jej absurd o śnie
deszcz człowieka ukazuje kruki
cierpią pozornie
cień po nas walczy z wszechobecnym rozpadem
w was boi się to
ognista niczym odkupienie krew płacze pewnie
patrzy na demonie na żelaznego trupa chory absurd
czy nie widzisz, że zepsuty trup płonie z bólu?
wszechobecne jak otchłań ciało skrycie depcze porażkę
złudny absurd krzyczy powoli
diabelska burza już oczekuje na prawdę