"Czyż nie jest ironią losu, że gasnący jak pył głos?"
a dom zapomniał o nocy
naiwnie klęczy zdradziecka egzystencja
twoje jak ciemność pożądanie tańczy
burza otchłani rani na rozpadzie śmierć
czarny gniew przed koszmarnym cmentarzem łapie kogoś
tańczy ostrożnie obcy dom
głos martwa pustka karze jeszcze
krzyż niewzruszenie tańczy
oni płonią w naszej świecy
szaleństwo człowieka płacze boleśnie
głód łapie po ostatecznej ciemności on
cierpi wciąż czarna porażka
zwodniczy widzi na szale mnie
płonię niepewnie
odkupienie ucieka na zawsze od czarnego kruka
to grzech