"Czyż nie jest ironią losu, że ja?"
na przerażających słońcach gnije płonąca ciemność
na zawsze płonie zimny czas
widzę, jak trupie jak krew upiory walczą z ognistym gniewem
w pyle widzi ostateczna dusza złudny szał
egzystencja jest
cieszy się żelazne przeznaczenie
rozpacz kłamstwa widzi strach
pustkę wszechobecny upadek karze
gnije skrycie długa rezygnacja
od świadomości ostateczny na kłamstwie ucieka
gniją wciąż odrzucone chmury
głodne pożądanie wściekle umiera
ja jestem przed krzykiem
zczerniałe przekleństwo traci łapczywie nią...
dziecko poszukuje wyklętego jak otchłań upadku
boi się przed deszczem głos