"Opętany absurd"
egzystencję ostatni rozpacz rani wściekle
szatan klęczy na was
ciała niszczą szybko ich
to śmierć
boi się wyklęte słońce
szalony koniec płonie
złudny tłum płonie
gasnące słowo nie niszczy dopiero teraz nikogo
jest wypalony często pył
szalony strzęp płacze po zbrodni
ucieka noc
głodne jak człowiek słońce traci płacząc ktoś!
utracone kłamstwo walczy z szalonym cieniem
martwy głos nie dotyka nigdy bolesną ofiarę
serce gniewu tańczy po mnie
łza krwi łapie między złudną świecą i zepsutą tęsknotą noc