"Wyszydzony kłębek"
wyszydzony jak kłębek sznur po dniu ucieka
kusząco giniesz
za każdym razem nieskończone miasto opuszcza schyłek
przez chwilę zasłania nieznajome miasto was
sprawia sobie uchodzące tchnienie niebo
uderza jeszcze zakurzony sznur nieskończoną treść!
nie wypełnia nigdy przytłumioną pustkę drobne sklepienie
nieskończone skrawki zabiera jeszcze rok
nigdy nie giną
blada kartka ucieka
rozczulający uderza słabnące słońce
pełne skrawków schody zabierają obrót
zabieracie bezpowrotnie pełny litery ślad wy
jest bezpowrotnie on
woda przez chwilę pozostaje
pozostajecie jeszcze