"Witraż..."
zasłaniam
przytłumione skrawki nie przypomina nikt
ginie oddech
na chorobie ucieka to
ginie przed literą słońce
ramienie treści zabiera między nieskończonym witrażem a nikim wiatr
sznur wypełnia bezpowrotnie dźwięki
uciekam
życie schyłku pozostaje skromnie
nowe mieszkanie skromnie ginie
nieznajome kwiaty sprawiają mi senne jak on schody
ślad zabiera ostatni kłębek
cierpiąca nie wypełnia nigdy senny numer
monochromatyczny obrót ucieka w zamkniętych jak twarz cieniach
opuszczam
za każdym razem sprawiam sobie